Najnowsze wpisy, strona 15


mar 23 2005 Odcienie szarości.
Komentarze: 8

Dziś jest środa i dziś jest wiosna. Moje buty wciąż za ciężkie, w lustrze już nie poznaję swojej twarzy. Coraz częściej wpadam w poważny ton, choć rozpiętość nastrojów przeogromna.

I jeszcze ta kłująca świadomość, że to ja kreuję swój los.

Coś się wydarzy. Przyśniła mi się wiosna, która mrugnęła do mnie prawym okiem.

 

Widzę ją przez szybę. Mała blondyneczka z wielkim owczarkiem collie. Otwieram drzwi.
- Jej się zaplątała łapka i chciałam jej odplątać, ale się bała.
Whisky w porównaniu z olbrzymim psem wygląda marnie. On ma na imię Hektor, o czym dowiaduję się chwilę później. Patrzy na nią z powagą i zmartwieniem.
Odczepiam smycz.
- Już po kłopocie.
Mała uśmiecha się ślicznie, a Hektor już się nie martwi. Są razem tak skończenie idealni. Piękni. Moi.
- Czy nie wie pani, gdzie w pobliżu jest biblioteka?
Kocham ją.
I tylko czuję się stara i ciemna na wspomnienie małej świetlistej.

ava : :
mar 19 2005 Andropauza.
Komentarze: 17

Bo przecież każde spotkanie było świętem. Nie te na początku, przeżywane jak wybuchy bomby atomowej, te już "rutynowe", takie małe, jak pierwsze doświadczalne rozszczepienia atomów U-239 Fermi'ego. Zawsze oczekiwane. Nawet gdy byłam zmęczona to czekałam i cieszyłam się. Nawet gdy był to środek tygodnia, a nie weekend.

Czekałam... właściwie czy kiedykolwiek czekałam, nie robiłam nic by temu dopomóc?

I kiedyś to minie choć obecnie i nieprzewidywalnie długo tak jest i będzie. Spotkania nie będą już spotkaniami. Będą "powrotem do domu."

Trudno podzielić swój świat z kimś innym. Bardzo trudno osobie, która jest przyzwyczajona do posiadania własnego świata, który jest obwarowany fosą nieufności i nieśmiałości, wieloma zamkami, do których kluczy nigdy nie było i mrokiem przeświadczenia, że można liczyć tylko na siebie.

I ten cały chory światopogląd, to przeświadczenie i strach zmienią się. Tak jak zmienia się wiele gdy pierwszy raz oddaje się krew, gdy pierwszy raz się zakochuje, gdy dostaje się dowód osobisty albo ociera się o własną śmierć.

Kolejna granica... Do pokonania.

ava : :
mar 15 2005 Wszystko.
Komentarze: 11

Anioły są strasznie inspirujące. Wielkie białe skrzydła, powyginane aureole, czyste, idealne istoty. Z ironią w kąciku ust. Z miłością w delikatnych palcach. Ale obiecałam, że już nie skrzywdzę więcej żadnego anioła.

ładny był ten anioł z dużymi ustami całkiem
ładne miał skrzydła giętkie ciało powyginane
w zakamarkach mieszkały ciche marzenia
kiedy tak drżał i szlochał rzęsiście

nie przytulił go Pan Bóg nie zasłużył

 

Stanął skrzypek na dachu.
Rozejrzał się po uśpionej okolicy.
Podniósł skrzypce.
Lewą nogę oparł o szczyt dachu, wzniósł smyczek.
Trwał tak chwilę wsłuchany w nocny koncert świerszczy.
Zaczął grać.
(po obejrzeniu skrzypka na dachu)


I co? I przez takie spotkania jak wczoraj wracają wątpliwości. Wciąż szukam swojej drogi. Tak jakby ktoś postawił przede mną dwie szale wielkiej mosiężnej wagi do wyboru, a na nich:
a) marzenia
b) rozsądek

a) ironia
b) liryka
Chaos widzę chaos...

 

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą czułość w nieczułości świata,
za niepewność - wśród jego pewności
za to, że odczuwacie innych tak jak siebie samych zarażając się każdym bólem
za lęk przed światem, jego ślepą pewnością, która nie ma dna
za potrzebę oczyszczania rąk z niewidzialnego nawet brudu ziemi
bądźcie pozdrowieni.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za wasz lęk przed absurdem istnienia
i delikatność niemówienia innym tego co w nich widzicie
za niezaradność w rzeczach zwykłych i umiejętność obcowania z niezwykłością
za realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego,
za nieprzystosowanie do tego co jest a przystosowanie do tego co być powinno
za to co nieskończone - nieznane - niewypowiedziane
ukryte w was.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą twórczość i ekstazę
za wasze zachłanne przyjaźnie, miłość i lęk
że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami.
Bądźcie pozdrowieni
za wasze uzdolnienia - nigdy nie wykorzystane -
(niedocenianie waszej wielkości nie pozwoli
poznać wielkości tych, co przyjdą po was)
za to, że chcą was zmieniać zamiast naśladować
że jesteście leczeni zamiast leczyć świat
za waszą boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłę
za niezwykłość i samotność waszych dróg
bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi.

ava : :
mar 12 2005 Kalejdoskop.
Komentarze: 13

Jadę kolejką. Wagonik kolebie się na boki na zakrętach, przechyla się niebezpiecznie. Czuję czyjś dotyk na przegubach zaciśniętych z całej siły dłoni.
Nie.
Stoję nad przepaścią. Długa biała sukienka furkocze, włosy szamoczą się wpadając do oczu.
Nie!

Co jest najbardziej mną?

Zapewne nie mieszkali nigdzie. Lub raczej mieszkali wszędzie, lecz tylko tak, jak muzyka mieszka w sali koncertowej, wypełniając swoim istnieniem całą przestrzeń.

ava : :
mar 10 2005 Kolejna cholernie głupia pisanina.
Komentarze: 10

Kilka ciężkich dni uświadomiło mi, że samotność w cierpieniu i chorobie to rzecz straszna. Przygnębienie i rozpacz dopada wtedy nawet największego optymistę i nie można sobie z tym poradzić. To tak jakby się wpadało w otchłań bez dna. Czarną pustkę ziejącą samotnością. I nawet jeśli pozornie ktoś obok jest, to ty i tak jesteś przekonana, że jesteś na tym świecie sama, niewidzialna dla innych, że nikt cię nie słucha, nie rozumie. Nawet nie chce spróbować. A z każdą taką myślą pogrążasz się jeszcze głębiej. W końcu to przygnębienie budzi irytację, potem wściekłość. Na wszystkich. Na życie. Ale teraz wydaje mi się, że takie doświadczenie otworzyło mi oczy na kilka spraw.
Chyba wszystko co nas spotyka czegoś nas uczy. Sztuka w tym żeby wyciągać odpowiednie wnioski.

Ból rozrywający od środka każdą cząsteczkę Twojego jestestwa. Miliony igiełek wbijające się bezlitośnie w ciało. Wreszcie coś jakby sztylet wcinające się w Twoje wnętrze, szarpiące wnętrzności. Łapiesz kurczowo powietrze, czujesz w przełyku przeszkodę nie do ominięcia, zaciskasz pięści, szukasz wzrokiem czegoś na czym mogłabyś się skupić, zacisnąć palce. Nagle wszystko mija, ale na Ciebie zamiast ulgi spływa strach przed kolejnym atakiem. Łykasz szybko tabletkę z nadzieją, że okaże się zbawiennym lekiem, którego teraz tak bardzo potrzebujesz. Jeszcze jeden atak. I jeszcze jeden, ale słabszy. Tabletka zaczyna działać. Oddychasz głęboko.

ava : :