Komentarze: 8
Dziś jest środa i dziś jest wiosna. Moje buty wciąż za ciężkie, w lustrze już nie poznaję swojej twarzy. Coraz częściej wpadam w poważny ton, choć rozpiętość nastrojów przeogromna.
I jeszcze ta kłująca świadomość, że to ja kreuję swój los.
Coś się wydarzy. Przyśniła mi się wiosna, która mrugnęła do mnie prawym okiem.
Widzę ją przez szybę. Mała blondyneczka z wielkim owczarkiem collie. Otwieram drzwi.
- Jej się zaplątała łapka i chciałam jej odplątać, ale się bała.
Whisky w porównaniu z olbrzymim psem wygląda marnie. On ma na imię Hektor, o czym dowiaduję się chwilę później. Patrzy na nią z powagą i zmartwieniem.
Odczepiam smycz.
- Już po kłopocie.
Mała uśmiecha się ślicznie, a Hektor już się nie martwi. Są razem tak skończenie idealni. Piękni. Moi.
- Czy nie wie pani, gdzie w pobliżu jest biblioteka?
Kocham ją.
I tylko czuję się stara i ciemna na wspomnienie małej świetlistej.