A jak aktorki. Prawie wszystkie prawdziwe, wielkie, wspaniałe aktorki nie były aktorkami. Były inteligentnymi kobietami wykonywującymi trudny zawód, jakim jest aktorstwo. Aktorek w sensie pejoratywnym jest wokół nas na pęczki. Nie mają one nic wspólnego ze sceną bądź planem filmowym. Ich przestrzenią jest dzień codzienny, zaś ich aktorzenie sprowadza się do udawania kogoś innego. To biedne, puste istoty pozbawione wiary, że bycie sobą przedstawia jakąkolwiek wartość.
B jak brzydota. Znam wiele osób, których fizyczne niedostatki wcale nie świadczą o ich brzydocie. I na odwrót, wiele z tych pięknych, lecz zamęczających swą próżnością, powoduje moją chęć ucieczki. Brzydota bywa zlepkiem pięknych fragmentów, które nie ułożone w ekspresyjną całość stają się jedynie krzykliwą pokracznością.
C jak czas. Nie znoszę czasu w chwilach, gdy uwięziona w bezsensie muszę odczuwać jego przemijanie. Boje się czasu traconego na aktywność, w której rację nie wierzę. Nieraz myślę, że czas, ten czas, który trwonię na rzeczy mi obojętne, nienawistne, że taki czas jest mi nieprzyjazny.
D jak dowcip. Dowcip jest wartością. Dowcip jest graniem na nosie chaosowi, jaki nas otacza. Dowcip jest wrogiem Urzędu, Sakry, Samookłamania. Dlatego coraz więcej ludzi boi się dowcipu. Nie każdy dowcip jest dowcipem. Natomiast wrogiem dowcipu jest wulgarna rubaszność, skołtuniała fraternizacja, bon moty politycznych półgłówków. Prawdziwy dowcip musi być archaiczny, musi być wyzwaniem dla fałszu, w którym toniemy. Prawdziwy dowcip, aby był szlachetny, musi być także gratisowy i przez swą bezinteresowność jest często niebezpieczny dla autora. Czasami myślę, że dowcip jest formą rozmowy z Bogiem.
E jak energia życiowa. Umieram z jej braku. Podniesienie powiek może być trudniejsze od podniesienia świata. Umieram, gdy muszę podnieść dłoń. Ale umieram tylko wtedy, gdy brak mi wiary, że te podniesienia mają sens. Coraz rzadziej mam poczucie sensu. I gdy tak umieram po cichu, po kawałku, to wtedy często słyszę o sobie czyjeś szepty: "Ale ta dziewczyna ma energię". Nieraz mnie to śmieszy - słyszeć takie opinie, gdy umieram.
F jak fajny facet. Boje się fajnych facetów. Ich fajność najczęściej bywa przykrywką bardzo niefajnych cech.
G jak gra. Wszystko jest grą. Z boiska, gdzie nas kopią i gdzie usiłujemy kopnąć innych, już dawno przepędziliśmy sędziów. Nudzi mnie i bawi gra z innymi, gra o chęć wywyższenia, sfaulowania, kopnięcia. Aby zaś gra była bardziej ekscytująca, sama sobie podnoszę poprzeczkę, wyżej i wyżej. Bez sensu, tylko z egoistycznej potrzeby.
H jak hulanki. Nie wierzę w hulanki. Nie wierzę w szczerość radości obfotografowanych na balach ludzi interesu. Wierzę w cichą radość spokoju skrzętnie skrywanego przed agresją szczurzego pędu, który nakazuje trzymać uśmiech na wargach pogryzionych nienawiścią.
I jak inteligencja. Słowo - kameleon. Zmienia się w zależności od historycznego tła. Obecnie oznacza pazerność połączoną ze sprytem oraz gotowością naginania zasad etyki do wymogów chwili.
J jak jedzenie. Zrobione z kunsztem i szlachetnością, która jest właściwa prostocie.
K jak kara. Jedyną karą prawdziwą jest ta, na którą sami siebie skazujemy.
L jak ludzie. Im bardziej ich potrzebuje, tym bardziej się ich boje. Nie jest to strach przed ich siłą. To jest strach przed ludzką małością.
Ł jak łabędzi śpiew. Od dłuższego czasu wszystko co robię zdaje mi się być moim łabędzim śpiewem. Dlatego na ile mi sił starcza, staram się śpiewać głośno i z radością.
M jak moje marzenia. Bardzo proste. Brzeg morza, wewnętrzny spokój i jazda konno.
N jak niemożliwe. Coraz więcej rzeczy, które jak wierzę, mają sens, staje się niemożliwe. Zostaje chowanie się w dziupli.
O jak obłęd. Obłęd miało znaczenie zachwytu. Obłędna mogła być dziewczyna. Zakochanym można było być do obłędu. Obecnie obłęd został zredukowany do opisu drobnych realiów rzeczywistości naszego czasu "obłędu i wypaczeń" zwanego inaczej nieuchronnymi problemami transformacji ustrojowej.
P jak pieszczoty. Lubię pieszczoty. Najpiękniejszą może być zwykły dotyk kogoś, kogo pragniemy dotykać.
R jak radość. Niestosowne w stosunku do mnie sitwerdzenie. A jednak mam swoje radości. Ciche. Bardzo ciche.
S jak Sz********. Jej nie ma. A jeśliby była, należałoby ją skasować, by nie zawracała nikomu głowy.
T jak tęsknoty. Tęsknoty? By centymetr miał dziesięć milimetrów, by kąt prosty miał 90 stopni, by biel była bielą, by agresja i uzurpacja nie zastępowały logiki i uczciwości. Tylko tyle. Aż tyle.
U jak usta. Lubię usta gdy chcą krzyczeć z radości.
W jak wiek. Urodziłam się stara. Pozostaje mi tylko głupieć i dziecinnieć.
Z jak zwierciadło. Mam niechęć do pomieszczeń, gdzie są lustra. Gdy widzę lustro, staram się omijać je wzrokiem. Boje się zobaczyć w nich kobietę, która jest jeszcze smutniejsza niż ja sama, ponieważ nie była w stanie zrobić tego wszystkiego, co mogłaby zrobić. Albo bardziej radośniejszą... To chyba jeszcze gorsze.