Archiwum 28 listopada 2005


lis 28 2005 Bez tytułu
Komentarze: 7

Są ludzie, którzy codziennie przeżywają coś dla nas, szarych, niezwykłego.
Co dzień ktoś wyjeżdża z pociągu mknącego w tunelu pod kanałem La Manche i musi zmieniać pas jazdy z prawego na lewy.
Co dzień ktoś myje okna budynku, który jest tak wysoki, że na samą myśl o widoku z dachu mój paniczny lęk wysokości daje o sobie znać dewiacją samopoczucia.
Co dzień ktoś wchodzi na szczyt Kilimandżaro.
Co dzień ktoś komuś mówi "zostanę matką".
Co dzień kontroler ruchu lotniczego sprowadza na ziemię bezpiecznie kolejny samolot.
Co dzień rodzi się dziecko.
Co dzień ktoś ścina drzewo siekierą.
Co dzień ktoś znajduje na ulicy 50 złotych.
Co dzień autor zapisuje wers lub zdanie, które potem będzie czytane przez miliony.
Co dzień ktoś chodzi po śniegu, po którym nikt jeszcze nie stąpał.
Co dzień odławiana jest taaaaka ryba.
Co dzień ktoś widzi Chiński Mur z iluminatora statku kosmicznego.
Co dzień...

Nasza codziennośc nie jest taka niezwykła. Czyżby?

Nasze życie nie toczy się na bezludznej wyspie. Nasze interakcje, każda sekunda rozmowy, patrzenia w oczy, zwykły-niezwykły uśmiech, to wszystko, czym jesteśmy i co robimy wpływa na innych.

Bo co dzień czynimy coś, co zmienia świat wokół nas. Nie widzimy tego, że wystarczy do tego nasza obecność, której moc zmienia rzeczywistośc, daje innym ludziom radość, smutek, ciepło i lęk. Czynimy ludzkość.

I to jest niezwykłe.
***

"Sam nie wiem,
jak to możliwe,
że aż tyle Cię było.
Wszystko już Twoje.
Ściany oddychały wraz z Tobą,
to wydymając się wgłąb pokoju,
to znów wracając do siebie.
Głębokie oddechy,
którym nie mogłem dorównać
pełnią i spokojem.
Okna patrzyły na świat
Twoim zzieleniałym nieco błękitem oczu, odbijając drzewa,
które szumiały niby morze;
a dywan,
po którym miękko stąpałaś,
przyjmował pokornie Twój ciężar, wyciszając kroki.
Wszystko zżyło się już z Tobą.
Żyło Tobą.
Żyłem i ja.

To była długa noc.
Jedna z dłuższych,
jakie zdołałem w swym życiu zapamiętać.
Odurzony Tobą, leżałem wśrod Ciebie,
gdzieś pomiędzy ręką lewą i prawą nogą.
Wszystko było pierwsze,
choć z nazwy już znane.
Miękkie usta, nagie ramiona,
pełnia bioder; cała Ty.
Weszłaś mi niepostrzeżenie w krwioobieg,
tak, jak się wchodzi do siebie do domu,
bez pukania, czy dzwonienia,
zaszumiałaś w głowie,
pocieplałem.

A teraz, gdy Ciebie nie ma,
tęsknią do Ciebie moje ściany, okna, dywan.
Tęsknię i ja. "

Cholera, dlaczego to znów musi się odbijać histeryczną czkawką?

ava : :