Archiwum październik 2005, strona 1


paź 10 2005 Stare, znalezione niespodziewanie w piwnicy....
Komentarze: 17

Drogi Y,

Pamiętasz kiedy się poznaliśmy? Ja pamiętam. Było to w pewien majowy dzień, cztery lata temu. Przedstawiono mi Ciebie, ja się uśmiechnęłam podając Ci rękę. Nie rozmawialiśmy długo, poszedłeś sobie szybko ale ja Cię zapamiętałam. Właściwie nie wiem czemu. Nie byłeś ani zabójczo przystojny ani nie tryskałeś humorem, nie absorbowałeś sobą otaczających Cię osób. Ale ja zapamiętałam Twój głos, taki ciepły i miły, głos który chciałam jeszcze raz usłyszeć. Udało mi się zdobyć Twój numer telefonu i zadzwoniłam do Ciebie dziesięć dni później, w niedzielę. Spytałam czy nie miałbyś ochoty na spacer. Zgodziłeś się, umówiliśmy się koło południa.

Rozmawialiśmy, wpierw bardzo asekuracyjnie, o pogodzie, o parku, o filmach i książkach. Tak po prostu, niby bez powodu. Niby - bo ja chciałam Ciebie słuchać a Ty mówiłeś, zajmowałeś mnie tematami, które były mi bliskie. Byłeś inny niż wydało mi się wcześniej. Inteligentny, ciepły tak samo jak Twój głos. Odprowadziłeś mnie pod dom i podziękowałeś za miło spełniony czas pocałunkiem w rękę. Wiesz, że nikt wcześniej nie całował mnie w rękę?

Potem Ty zadzwoniłeś. Zaproponowałeś wyjście do kina. Zgdziłam się. Bardzo miły film to był, taki właśnie na pierwszą, a właściwie drugą randkę. Przywiozłeś mnie pod dom i znowu pocałowałeś w rękę. Nie chciałam kończyć tego spotkania, tak przyjemnie było przy Tobie... Ale musiałam.

Wiesz? Zakochiwaliśmy się w sobie. Tak powoli, gestami, spotkaniami, rozmowami, tym, gdy pierwszy raz pocałowałeś mnie w policzek a ja poczułam, że dawno nie było mi tak przyjemnie. Przy Tobie poczułam się znowu adorowaną kobietą, przy Tobie zaczynałam odnajdować w sobie wszystko to, co w życiu jest najpiękniejsze. Wszystko było proste, wszystko było takie świeże i nieskazitelnie czyste. Wiesz jak pięknie na mnie patrzyłeś gdy w Twoich oczach odbijały się światła ulicy i przejeżdżających obok samochodów?

Pamiętasz, gdy przywiozłeś mi jesienią szyszkę z lasu? Wyjechałeś wtedy na dwa tygodnie ale nie zapomniałeś o mnie. Prócz kartek, które dostawałam codziennie, ta szyszka do dzisiaj przypomina mi Ciebie. Takiego, jakim byłeś wtedy, na początku naszej miłości.

Dziś już tak nie jest. Codziennie rozmawiamy ze sobą ale zobacz o czym... O pracy, o tym, że jesteśmy zmęczeni i powinniśmy pojechać na urlop. O tym, co powinniśmy kupić w weekend w sklepie. O zapchanym zlewie... O wszystkim tylko nie o nas.

Kiedy ostatni raz powiedziałeś mi, że mnie kochasz? Kiedy powiedziałeś, że pięknie wyglądam tak sam z siebie, nie pytany o zdanie? Pamiętasz to? Bo ja już zapomniałam. Nie przytulasz już tak, jak dawniej, wiesz? Mimo, że dalej jesteś ciepły i dalej, gdy mówisz cicho sprawiasz, że się cała rozpływam. Nawet kochamy się już tak... tak mechanicznie. Nie dotykasz tak jak dawniej. Nie poświęcasz mi tyle czasu ile dawniej. Nie całujesz tak jak dawniej...

Oddalamy się od siebie. Jesteśmy blisko ale oddalamy się. Nie jesteśmy sobie obcy ale niekiedy czuję się tak, jakbym mieszkała z kimś, kogo już nie znam. Gdy przychodzisz z pracy i zasypiasz, bo wiem, że jesteś zmęczony, robię sobie herbatę i patrzę na to, co przed moimi oczami się rozsypuję. W moim sercu powoli spadają na podłogę obrazy naszej wspólnej przyszłości. Niedługo spadną wszystkie.

Nie pozwól im na to.

***

Droga X,

Pamiętam ten dzień kiedy Cię pierwszy raz zobaczyłem. Tak, to był maj. 14 maja dokładnie. Tak zupełnie niespodziewanie spotkaliśmy się. Kto by przypuszczał, że ta kobieta, o którą potem przepytałem Z, zmieni moje życie tak bardzo jak Ty to zrobiłaś. Ja też Cię zapamiętałem. Pomyślałem - "fajna dziewczyna ale i tak nie mam u niej szans." Dlatego nawet nie próbowałem się z Tobą umówić.

To zabawne, wiesz? Nigdy sobie tego nie powiedzieliśmy... Nie rozmawialiśmy o naszym "początku." Może dlatego, że kiedyś zażartowałem przy Tobie, że gdy zaczniemy o tym wspominać to powinniśmy mieć już chociaż wnuki.

Tak bardzo mnie zaskoczyłaś swoim telefonem i propozycją spaceru. Nie mogłem uwierzyć, że ta "fajna dziewczyna" znalazła we mnie coś ciekawego, coś, co skłoniło ją aby się mną zainteresować. Wiesz? Nie wiedziałem jak się zachować. Wydawało mi się, że mówię bzdury, wracając do domu wypominałem sobie, że tak bardzo "położyłem" nasze pierwsze spotkanie. Nie randkę, spotkanie. Sądziłem, że uznasz mnie za faceta niespełna rozumu i nie będziesz już miała zamiaru ze mną się spotkać. Ale zaryzykowałem. Chyba pół godziny biłem się w myślach czy zadzwonić do Ciebie i umówić się do kina czy nie. I tak bardzo biło mi serce, gdy zaczął u Ciebie dzwonić telefon...

Czy wiesz, że z każdym naszym spotkaniem stawałaś się dla mnie coraz piękniejsza? Twój obraz coraz bardziej wbijał się w moją podświadomość. Zaczęłaś mi się śnić, marzyłem o tym by móc na Ciebie patrzeć nie tak ukradkiem ale prosto w oczy, patrzeć na Twoje usta, na Twoją twarz, włosy, ramiona, szyję, na całą Ciebie... Coraz wyraźniej widziałem cel w moim życiu - aby być z Tobą, móc Cię pocałować tak po prostu, objąć i przytulić. Aby móc Cię pokochać. Ciekawe czy pamiętasz nasz pierwszy wypad nad jezioro? Poszedłem do samochodu po polar - widziałem, że było Ci zimno. Ty patrzyłaś, oparta o barierkę, patrzyłaś na taflę jeziora, na zachodzące w odpowiednim miejscu i z odpowiednimi barwami wrześniowe słońce. Zamyślona nie usłyszałaś gdy podszedłem blisko. Delikatnie dotknąłem wtedy Twoich włosów tak, abyś tego nie poczuła. Tak bardzo byłem wtedy szczęśliwy. Po chwili wyczułaś moją obecność i odwróciłaś się z uśmiechem a ja podałem Ci ciepłe ubranie. Nic nie mówiłem. Słowa nie były potrzebne. Ubrałaś polar i przytuliłaś się do mnie szepcząc "Dziękuję." Objąłem Cię, a potem pocałowałem w policzek. Wtedy przeżyłem najpiękniejszy dzień w moim dotychczasowym życiu. Tego września...

Inne takie dni przyszły później. Dni i noce. Gdy powiedziałem Ci "Kocham Cię", gdy pierwszy raz się kochaliśmy, gdy pierwszy raz witaliśmy razem Nowy Rok. Tak, masz rację. Zakochiwaliśmy się. Wspólnymi wieczorami zdala od miasta, wspólnymi wieczorami w mieście, wspólnymi radościami i porażkami, naszymi światami, które ani się obejrzeć a stały się wspólne. Cieszyłem się z każdej chwili, gdy byliśmy razem. To było najważniejsze.

Żyliśmy chwilą ale nie mogło to trwać długo. Nasze plany na przyszłość coraz wyraźniej wyłaniały się z rozmów. I to właśnie nasza przyszłość jest teraz najważniejsza.

Naprawdę chcesz abym Ci codziennie mówił, że pięknie wyglądasz? Przecież wiesz o tym, wiesz, że jesteś dla mnie najpiękniejszą kobietą na Świecie. Wiesz czego się boję? Tego momentu, kiedy Ci to powiem a Ty w to nie uwierzysz. Dlatego nie mówię Ci tego tak często jak chcesz. Nie wiem, nie jestem w stanie wyczuć kiedy tego chcesz, a kiedy - może - Cię to będzie drażnić. Tego nigdy się chyba nie nauczę, kiedy jest ten "dobry czas" aby Ci powiedzieć jak bardzo Cię kocham by to naprawdę znaczyło to, co znaczy, a nie odbiło się głuchym echem.

Dziś rano przeczytałem Twój list. Masz rację, już jest inaczej. Dla nas obojga przyszłość stała się najważniejsza. Rozmawialiśmy o tym co będzie, gdy kiedyś zdecydujemy się mieć dzieci. Nie chcę aby wyrastały one w jednym pokoju wraz z rodzicami. Zarówno my jak i one potrzebują prywatności. Dlatego tak dużo pracuję, oboje pracujemy, aby zapewnić nam przyszłość taką, o jakiej wspólnie marzymy. Przecież niedawno zdecydowaliśmy, że musimy zdobyć środki na przeniesienie się do większego mieszkania. Nie można tego marzenia spełnić tylko i wyłącznie dobrymi chęciami.

Tak wiem. Przychodzę i jestem zmęczony. To przez pracę i jest to silniejsze ode mnie - oczy same mi się zamykają. Ale nie zawsze tak jest, przyznasz... I także dlatego w weekendy wolę jednak posiedzieć w domu i odpocząć. Przy Tobie. Dalej jesteś dla mnie Całym Światem. Wystarczy kilka kropel Sensi na Twojej szyi abym chciał natychmiast przekonać się jak przyjemnie smakują Twoje usta i każdy centymetr Twojej gładkiej skóry. Bardzo Cię kocham. Nie wyobrażam sobie swojej przyszłości bez Ciebie.

Ale Twój list coś mi uświadomił. Wpadliśmy w rutynę. Rutynę dnia codziennego, rutynę mieszkania razem. Spróbuję coś zmienić, rozbić ją jak tylko potrafię. W ten czwartek wyjeżdżam do Frankfurtu i wracam dopiero we wtorek. Będę tęksnił do Ciebie. Bardzo. Ale może ten Czas Bez Ciebie pozwoli mi na wymyślenie czegoś, co pozwoli nam ponownie zbliżyć się i odnaleźć siebie sprzed czterech lat.

Wiesz, że wszystkie ważne decyzje podejmujemy razem. To też jest swego rodzaju decyzja. Gdy mnie nie będzie, pomyśl, co Ty mogłabyś zrobić aby mi pomóc.

Te czekoladki są dla Ciebie. Takie jak lubisz. Gdy to czytasz ja pewnie jestem już w pracy. Kocham Cię. Nigdy nie myśl inaczej.

***

Życie jest cholernie niesprawiedliwe. I tylko ciche łzy w oczach.

ava : :
paź 04 2005 Le roi est mort, vive le roi!
Komentarze: 11

Zabawne, jak bardzo jesteśmy do siebie podobni. W tym czekaniu na dwa słowa, które zmieniają pojmowanie świata. W zabawie w niechęć, w obojętność, która tak samo boli obie strony. W doszukiwaniu się tego, czego tak naprawdę dla nas nie ma.
Gdy budzisz się w środku nocy, tak między czwartą a piątą nad ranem, wchodzisz w ten dziwny stan, kiedy można sterować snem. Wyobrażasz sobie te wszystkie chwile, które chcesz tak bardzo przeżyć. Spacer zimowym wieczorem, oświetlony sodowymi lampami śnieg leżący na ziemi i płatki, delikatne kryształki błyskające w przestrzeni, spadające na białą pierzynę niczym malutkie gwiazdeczki, prosto z nieba. Topią się na policzkach, a to wcale nie są łzy, to łzy szczęscia, ze śniegu, mrozu i uśmiechu.
Słyszysz szum morza, kojący do snu, po całym letnim dniu wędrówki wśród wydm i parzącego stopy piasku. Szum tak samo kojący jak ciepło dłoni, która Cię dotyka. Zamykasz wtedy oczy i stajesz się gładkim jedwabiem, stajesz się jednym zmysłem, wyostrzonym do granic wytrzymałości, pragnącym, czującym, rozsmakowanym w mijających sekundach. To Księżyc tak dotyka, tylko on tak potrafi. Opuszkami palców, ciepłym oddechem, pocałunkami, które powoli pokrywają Cię niczym płomienie przywłaszczające, milimetr po milimetrze, kartkę papieru. Płoniesz, poddając się ogniowi, zniewolona wobec żaru i śladów Księzyca na Tobie.

Sny, zawsze na tej samej zasadzie. Słowa, które zostaną wypowiedziane tylko w śnie, tylko między czwartą a piątą nad ranem.

ava : :