Archiwum 06 lipca 2005


lip 06 2005 Nie będzie.
Komentarze: 14

Powiedz mi, że nie będzie tak, że kiedyś wstanę rano i nie będę miała z kim już rozmawiać. Moje usta będą zaszyte, moje powieki będą ciężkie jak kamienie. Nie stanie się taki dzień, gdy mowa straci swoją moc, gdy nic nie będzie cieszyć bo już nie ma po co. A dźwięki będą tylko bezsensowną wibracją fal akustycznych, dusza stanie się na nie odporna, nie przywołując już uczuć, wspomnień i obrazów. Powiedz mi, że nigdy się tak nie stanie. W moich snach budzę się o poranku, wreszcie wyspana, jest mi lekko zimno, tak jak lubię. Podnoszę powieki i widzę słońce, zupełnie nie-oślepiające, żwawo przebijające się przez drewniane żaluzje domku na Krecie, w Toskanii albo po prostu nad jeziorem. Budzi mnie ten utwór, który w wersji koncertowej ma 24 minuty i 28 sekund. I wiem, że mam dla kogo, mogę pomyśleć, że to nie jest sen. A to tylko sen jest. Niestety.

 

Wiesz?

Tak cicho jest... Nokturny się sączą z głośników. Gorąco, acz nie tak bardzo jak niedawno. I świeczka. I przecież dobrze mi. Przecież...

I brakuje tylko jednego.

Tylko.

Tego.

Patrzę. Przypominam. Dławię topniejące godziny. I boję się ich. Bo co potem? Prościej tak jak teraz. Gdy wszystko jest wiadome. Gdy trwa stan, którego niczym nie zmienię. Ale mam świadomość, że się kiedyś skończy. I kiedyś nastanie. Co potem? Co?

Boję się tego, wiesz? Cholernie się boję. Tego, by nie zrobić nic, co by wróciło mi niepokój ducha, poczucie pustki. I tego, by nie robić nic.

 

Chodzisz po nieboskłonie swoich myśli zawsze, gdy światło księżyca wyłania się zza horyzontu. Próbujesz zabić w sobie chłód i pustkę mimo, że wokół Ciebie wirują setki ciepłych ogników. Niby na jawie przeżywasz kolejne ruchy małej wskazówki zegara. Tak naprawdę śpisz na stojąco, stoisz ze snem w oczach. Uśmiechasz się, bo tak Ci kazano. Patrzysz rano w lustro i pytasz się, czy to Ty, czy tylko hologram, a Twoje prawdziwe Ja siedzi dziesiątki, setki, tysiące kilometrów stąd, w bujanym fotelu i czyta Kierkegaarda. Wieczorem wypełniasz swój kubek przeźroczystym żalem. A rano niedelikatnie tego żałujesz.

Czego Ci trzeba?

Spokoju. Masz go w sobie choć potrzebujesz go znaleźć. Wiem, że sam przyjdzie do Ciebie, o czasie...

Wiary. Boisz się przyznać, że dalej ją masz. Mimo tego, iż Życie zapala same czerwone światła, a inne gasi.

Masz to wszystko, o czym nie pamiętasz. Po prostu poszukaj. Pod powiekami, w uśmiechniętej, nie narzucającej się twarzy, w morskiej bryzie.

 

W radiu wybiła czwarta. Rytmiczne pikanie sygnału i fakt, że świt zaczął rodzić się za oknem uświadomiło mi jak dawno minęła północ, moment, gdy wyjęłam klucz z zamka. Stoję przy otwartym oknie klatki schodowej, rękę opieram o framugę, o rękę opieram głowę. Patrzę na to, co się dzieje na dole. Właściwie na to, co się nie dzieje. Nic się nie rusza, nie ma wiatru, nawet koty poszły już najwyraźniej spać.

Jest chłodno. Może dziesięć, może dwanaście stopni na zewnątrz. Ale mi nie jest zimno. Wprost przeciwnie, chcę się wychłodzić, oddać nadmiar ciepła otoczeniu po to, aby móc przyjemnie, z lekkim chłodem skóry zasnąć. Już niedługo. Poza tym chcę uspokoić serce, bijące wciąż nadnaturalnie szybko.

Nie widzę Cię, jesteś za mną. Nie wiem czy patrzysz na mnie, czy tak jak ja, na niebieskawe niebo i zanikające na nim gwiazdy. A może na dach budynku naprzeciwko?

 

Nie chcę, nie umiem, nie lubię, nie udaje mi się, nie mam, nie powinnam, boję się, nie zrobię, nie poproszę.
Pragnę, marzę, uwielbiam, lubię, chcę, umiem, zależy mi, bardzo, znajduję.
Gdzie jesteś?

 

Dopisek 7.07.2005.

Czasem trzeba.
Czasem...
Czasem człowiek musi naładować akumulatory takim wyjazdem. Nawet relatywnie krótkim.
Czasem założy krótką spódnicę i starą bluzkę, pamiętającą zeszły wiek, bo w tym mu dobrze psychicznie.
Czasem może wieczorem zmienić się w takiego, jakim był dawniej.
Czasem potrzebuje pomilczeć.
Czasem potrzebuje coś powiedzieć.
Czasem potrzeba jodu w powietrzu.
Czasem nawet informatyk ma urlop.
Czasem warto uciec.
Warto, wiesz?

A więc nie mówię żegnam, mówię tylko do zobaczenia. I tyle.

ava : :