Archiwum 13 kwietnia 2005


kwi 13 2005 100.
Komentarze: 11

Przegrałam z pustelniczą częścią mojej osobowości. Znowu. To nie sesja. To cała ja. No...może 0,75 całej mnie. Topię smutki w filmach. Szukam swojego wielkiego błękitu.
Ludzie są jedynym łacznikiem między mną a rzeczywistością, której nienawidzę. Ludziki siejące częstotliwość. Otwierające oczy na siłę, kiedy nie ma powodu, żeby je otwierać. Jasne, że idę na łatwiznę. To co siedzi we mnie jest ograniczone tylko wyobraźnią, plasteliną, co się wygina w palcach. Tam jest tak INACZEJ, że aż nie chce sie wracać. Nikt Ci nie rzuca kłód pod nogi, chyba, że sam je sobie stworzysz.
Ale to trochę jak makabryczna bajka dla dzieci. Nie przechodzi bez echa na twojej psychice. Kiedyś trzeba będzie wybrać. Albo tam albo w tym cholernym "tu".
Czasami jestem zmęczona i odpycham się rękoma i nogami,żeby się wydostać. Wtedy zjawia się łącznik i mrucząc coś w stylu "witam w prawdziwym życiu" wciska mnie kopniakiem z powrotem w nierzeczywistość.


A ja siedzę na wielkim kamieniu i beztrosko macham nogami. Jedyne co się może stać to to, że buty mi się zsuną. Ale co tam. Najwyżej pójdę boso. Gdzie chcę.

PS Tak, to jest setna notka. I co teraz?

ava : :