Komentarze: 8
Ava, mała elegantka, w tweedzie i apaszce rudej na szyi jest, cytując sobie pod nosem Białoszewskiego, „fruwam fruwam na trapezach przyśnień, fruwam w latającym cyrku rzeczy nad tobą, nad jawnym, nad zwykle przytomnym, bo może ja tylko się śnię, bo może takie insynuacje to tylko jakiś wymysł i badania speców od socjologii, znowu zgubiłam wątek, excusez moi. Kiedy doszłam już z tym Białoszewskim na ustach, nieznośnymi włosami i chęcią nawdychania się i odpoczynku stosowanego, potem i zastosowanego, usiadłam na murku, odchyliłam głowę do tyłu, potarłam już zaczynające reagować alergicznie psychopatycznie oczy, i zaczęłam liczyć świetlne plamki migoczące w wodzie, i zaczęłam się zastanawiać ile ich tam biega po wodzie, i nad tym czy ja tylko śnię, co tu się dzieje naprawdę, czy mi się wszystkie dni poskładały w jedno, czy wszystko mi się śni, ja tobie a ty mi, tralala. Siedzę na tym murku, czytam Przekrój, macham nogami, wystawiam twarz do słońca, bladością swą odbijam je i śpię, i śnię, i czasem mam ochotę wybiec stąd, jak Forrest mojedrugienaiwneidealistyczne ja, i po prostu biec, choć z moją kondycją skończyłoby się to natychmiastową spektakularną śmiercią po pierwszych 500 metrach. Ale przecież to się rach-ciach-ciach wytnie, a zamiast tego włoży się kolorowe szybki, pomarańczowo-zielono-fioletowe, i świecić będzie to szaleńczo, i oszałamiać i przyprawiać o ból głowy, i wywracać, i przewracać, i mieszać, i plątać, i zaplatać, i przeplatać...ochszempaństwa, bredzę. Źle śpię, jestem cała w nerwach, zdrowiem Taty się cholernie przejmuję, ale sukces jest – wyrzuciłam tabletki na uspokojenie, co prawda na razie li i jedynie za łóżko, choć wiem że nie będzie mi się chciało sięgnąć, haalo panienko, choroba Taty nie połączy się z twoją lekomanią, haaalo!
Śni mi się klatka schodowa ciągnąca się w nieskończoność, wchodzę do góry, nie mogę znaleźć końca, idę i idę, nie mogę się cofnąć w żaden sposób, schody do nieba się ze mną kręcą i kręcą, ja nie mogę się złapać poręczy i w głowie mi wiruje, i jest mi tak jak przed operacją gwieździście i zielono w ciapki niebieskie, to znaczy jakby ktoś chciałby mnie uśpić we śnie, i wcaletoniejestdziwne, ten Dali znad łóżka chichocze zapewnie diabelsko, a w końcu we śnie tamtym nagle się unoszę do góry i o mało co nie przewiercam głową sufitu, unosząc się wciąż i wciąż, w moim zielonym płaszczu wirując, Inn. w krainie czarów, „nullum magnum ingenium sine mixtura dementiae fuit”, nie było wielkiego geniuszu bez domieszki szaleństwa, bo ten scenariusz szczerzy do mnie złośliwie zęby, bo ja boję się wejść do Empiku, bo śniło mi się, że chcieli mnie zabić na miejscu za rzekomą kradzież, bo ja zawsze się oblewam zimnym potem, kiedy włączam „Porgy and Bees” Milesa Davisa, bo ten wstęp...nie, mam nadzieję, że nie tylko ja nagle zostaję obrzucona uczuciami wszelkiej maści, bo mam ochotę na Waitsa, bo zastanawiam się którym pionkiem szachowym jestem, bo picie Coli Light po tygodniowej abstynencji powoduje nocne przepalenie żołądka, a czekoladki z serca Milki je się bardzo ciekawie o godzinie czwartej nad rano. There’s someone in my head, it’s not me. Ale przecież wszystko mi się śni, nie nie, nie śni..
Boję się, cholernie się boję.
Trzęsę się wręcz.
Nikomu tego nie życzę nikomunikomu.
P.S. 1
a) z bitej śmietany da się uzyskać tlenek azotu.
b) z oleju silnikowego da się uzyskać spirytus.
c) ale jak się nie uzyska tlenku azotu to się uzyska nadtlenek azotu (jeśli ja nic nie pokręciłam) i przepali płuca
P.S. 2
Życie się nie kończy tylko się zmienia. Czuwamy...