Archiwum 25 marca 2005


mar 25 2005 Innuendo czyli wiosennie i radośnie. Spełniam...
Komentarze: 10

Chciałabym spojrzeć raz jeszcze przez moje czerwone okulary. Niestety, bardzo mądrze ktoś dokonał aktu destrukcji i usiadł na nich, bez wcześniejszego mnie poinformowania o nich. A szkoda. Czerwone okulary nakazywały natychmiast myśleć o truskawkach. Albo o huśtawkach niebieskich, ewentualnie o białym kwieciu we włosach, albo natychmiastowym odzianiu się w idiotycznie skąpy kostium kąpielowy i wymaszerowaniu na balkon, umiejscowieniu nóg na balustradzie, któregoś z kolekcji moich kapeluszy na głowie, ewentualnym zaopatrzeniem się w chłodną Colę Light i książkę, i...
Kto przyniósł te cztery kurczakomutanty? Na ich widok mam ochotę krzyknąć „I'm trying to get some rest
from all the unborn chicken voices in my head”. Miło jest mieć manię prześladowczą. Miło jest wymyślać druzgocące teorie spiskowe po odebraniu głuchego telefonu, usłyszeniu niepokojącej ciszy, miło jest widzieć zielone i niebieskie wirujące plamy po drugiej stronie oka, iskry szaleńczo latające w niepokojącym wirze.
Bum bum bum.
Pyk...
Czarujemy kobrę i zwodzimy ją kolorowym dźwiękiem
A gdy czytam archiwum starego bloga, to na zmianę się śmieję, bulwersuję, denerwuję, dziwię, zastanawiam, za dużo myślę.
Akwarium, i moje nienaturalnie powiększone oko. Rzęsa czarna, rzęsa zielona, rzęsa turkusowa, rzęsa niebieska, ciekawe czy mogłabym pomalować sobie każdą na odmienny kolor? To tylko pytanie retoryczne, liczę rybki pływające w środku, z czubkiem mojego lekko garbatego nosa, traumatycznie skrzywionego karuzelami z dzieciństwa i upadkami z nich, chętnie popływałabym wraz z nimi, tu świat się przekręca do góry nogami, w starym kinie jesteśmy i pływam do tyłu na Sycylii, i są jeżowce, i rozgwiazdy czerwone, i wszystko chwilowo odbija się w sepii na płótnie starym i gdzie ten obraz ucieka?

Wchodzę na regały, zdarza mi się to co raz częściej, pół biedy jeśli na regały, gorzej jeśli na ludzi, a już najgorzej jeśli na Mężczyzn-Którzy-Się-Potem-Na-Mnie-Dziwnie-Patrzą.
Śpiewam głośno w szkole i urządzam głośne i spektakularne awantury.
Pogrążam się w swoich konsumpcyjnych nałogach, dogadzam sobie jak tylko mogę, płytami i dzwoneczkami, i rozbitymi lustrami, i konwaliami, i zielonymi pomarańczami, i zwiewnymi urokliwymi lekkościami
Czerwone oczy, czerwone oczy z zielonymi tęczówkami i zielonymi rzęsami, a w kącikach łzy.
Ach i och, zastanawiam się co ja piszę, i czemu nie leżę w łóżku skoro mi słabo jest.
Nielogiczność tkwi we mnie, dzwoneczki i bumbumbumbum, nie zemdleję.
Nie.

Czarno-biało.
Dzwonki.
Moja dwoista natura.
Zero podtekstów, to tylko strumień świadomości. Albo i nieświadomości. Albo i czegokolwiek. Albo nagłego spadku kofeiny we krwi.

P.S. Można się spodziewać dalszych.

ava : :