Archiwum 21 września 2005


wrz 21 2005 Oczy.
Komentarze: 10

Puste oczy. Czy to widać? Co można z nich wyczytać? Przecież można być zazdrosnym o wzrok. O taki, który skierowany w niepomyślną stronę pali, zostaje w pamięci tak bardzo, że skutkuje to potem zazdrością o to, że można takim obdarzyć kogoś innego...
W pustych oczach nie widać ani szronu ani ognia. Nie odbija się w nich żadne uczucie, żadne pragnienie, żadna chęć zmiany świata, która dawniej na przemian gościła z nich i uciekała. One nie śmieją się. Ale też nie płaczą. Nie mają koloru, są po prostu przeźroczyste. Jedyną ich zaletą jest to, że są.
A przecież tak bardzo miłe jest gdy odnajdzie się w nich kolor. Gdy zaczną patrzeć na świat przez barwy pory roku. W lecie całym blaskiem słońca, morzem maków po horyzont, na jesieni liściem klonu, melodyjnie pożółkłym, ze swoimi czerwonymi żyłkami podobnymi fraktalom. Nieskazitelną bielą tulącą w zimie nagie drzewa i soczystą zielenią trawy, zapachem bzu i głosami ptaków wiosną. Czas właściwie nie jest ważny. To tylko dodatek, który się pamięta. Ważne jest to, na co się patrzy, jakie obrazy pozwalają pustym oczom odrodzić się i zabłysnąć, zmienić kolor, rozpalić się płomieniem większym niż paląca się katedra.
Oczy, usta, blask światła odbity we włosach, cień na ścianie, prezent od dygoczącego płomienia świecy, sprawcy i strażnika cichego, ciepłego wieczoru. Tak niewiele zostaje w pamięci. Tak niewiele? A może aż tyle? Może to wszystko, czego potrzeba do wskrzeszenia iskierek w szklanych oczach. Może...

Popatrz w moje oczy. I powiedz, że coś widzisz, że nie są szklane.

ava : :