sie 15 2005

Fahrenheit 451.


Komentarze: 18

Listy w dzisiejszych czasach to już niestety rzadkość. Piszę tu o takich zwykłych listach, pisanych ręką nie drukowanych, wybijanych czy plutych. I bynajmniej nie o wezwazniach do urzędów, gdzie drukowanie i plucie jeszcze powszechne nie jest.

Takie "zwykłe" listy, kartki, zapisane w kawiarni i pośpiechu serwetki czy arkusze wyrwane z zeszytu. Łączy je jedno - chęć przekazania drugiej osobie jakiejś wiadomości. Przekazania kawałka siebie zaklętego w charakterze pisma i w tym, co tym pismem jest wyrażane. Pismo... ono jest lustrem duszy. Banalne, ale prawdziwe. Nie, nie mam zielonego pojęcia o grafologii. Nie muszę. Ze swojego doświadczenia wiem, że warunków, w których się coś pisze - i to zarówno fizycznych [kolano, kierownica, stół, skrzynka na listy] jak i psychicznych [zdenerwowanie, uwielbienie, pośpiech, desperacja] - nie da się ukryć. Albo ja nie umiem. Poza tym lubię wnikać w charakter pisma analizując go na swój sposób i użytek. Które litery są kreślone jednym pociągnięciem pióra, które są oddzielone, jak układa się linia pisma czy jest ktoś, kto pisze wielkie "S" od dołu, tak jak ja... Jeszcze nie wiem co poszczególne rzeczy znaczą ale może kiedyś skojarzę, kiedyś, kiedy będę miała wiele czasu dla siebie.

Albo gdy przeczytam książkę o grafologii.

Charakter i forma pisma to jedno. Drugie to treść. W czasach, kiedy wysłanie e-maila jest tak samo proste jak rozmowa z kimś, kto zaszył się w Bieszczadach i zapomniał wyłączyć komórkę list, taki prawdziwy, pisany ręcznie na papierze nabiera znaczenia symbolu. Piszę do Ciebie - a to znaczy, że wiele to dla mnie znaczysz. Nawet gdy treść jest nieadekwatna do powodów. Takie zwykłe pozdrowienia z wakacji, niby nic, obrazek z jednej, kilka zdań z drugiej. A to jest ważne. Ważne jest, że CHCE SIĘ usiąść i sklecić nawet banalne "Pozdrowienia z Jastarni. Słońce jest. Plaża jest. Morze zimne a ceny wysokie. As usual. As good as it gets. Przybywaj." Bo to coś znaczy. Coś, czego nie zawrzesz w najdłuższym, kilkudziesięciokilobajowym e-mailu. To znaczy można, ale nie to samo co odręczne pismo, prawda?

Prócz kartek i listów są też Listy [i po częsci Kartki, ale te zostawmy na razie.] Listy, te przez wielkie "L." Pisane długo i z namaszczeniem albo wprost odwrotnie - szybko klecone, "z głowy.". Listy miłosne, listy ociekające tęsknotą, takie, które przychodzą z liściem z miejsca, w którym się pisze albo podpisane czerwonym odciskiem ust. Wiersze. Wyznania. Przemyślenia. Zobowiązania i marzenia. Wszystkie te rzeczy każdy z nas kiedyś przelał na papier. Ja też. Bo tylko odręcznie pisane nabierają magii, której nigdzie indziej się nie znajdzie. Czytane potem po kilka, kilkanaście razy, cieszące oczy i pieszczące zmysły i wyobraźnię. Listy od Niej. Listy od Niego.

I są też inne Listy. Też przez wielkie "L." Takie, których nie chce się nigdy pisać ale musi. Zwykle zawierają większość odpowiedzi na pytania, które nigdy nie padły. Te Listy też zawierają wiersze, wyznania, przemyślenia, zobowiązania, marzenia... Tylko te, na które już nie ma czasu albo możliwości. Te listy też są magiczne dla obu stron. Gdy się je kończy pisać czuje się ulgę. Nawet nie trzeba wysyłać. Pomaga, na nastrój, na poczucie braku wiary, trzymania końcówki od baneroli życia i stania samej [samemu] nad przepaścią, moralną albo uczuciową albo siedzenia na pustym peronie dworca Nie Wiadomo Gdzie. Gdy Ta Druga Osoba czyta taki List niekiedy zaczyna rozumieć położenie nadawcy - i niekiedy to właśnie taki List zmienia wszystko. Niekiedy, powtarzam. Nie zawsze. Choć zawsze coś się w czytającym zmienia.

Wszystkie Listy są cenne. Ja na te najważniejsze dla mnie cząstki innych osób, cząstki, które są ponadczasowe i zawsze będą dopóki coś nie spłonie, mam swoje miejsce. Nigdy nie wyrzucę paru kartek, listów i innych papierzysk, które zbierałam przez całe życie. O na przykład zdjęcia klasy 6A z podstawówki. Tego z czerwca, z ręcznie pisanymi, nic nie znaczącymi słowami na rewersie... Nic nie znaczącymi?...


*

451 to temperatura w skali Farenheita, w której zapala się papier...

ava : :
pokora
20 sierpnia 2005, 21:05
najpiękniejsze listy to te, które są pisane pod wpływem emocji. bo są najszczersze i niewymuszone.

często piszę listy. mało kiedy je wysyłam. do pisania przywiązuję tak wielką wagę jak i Ty. bo to, co przesyłamy to my. nasz charakter pisma, to czy piszemy pochyło czy moze małymi drobnymi literkami, zapach papieru, jego gatunek, kolor koperty - to świadchy o naszym guście. e-meilem nie przekażesz tyle uczuć, ile chcesz. pisanie listów to ceremonia. liczy się wszystko - dobór kolorów, odpowiednie rozmieszczenie na kartce, to czym i jak piszesz.

często piszę listy do chłopaka którego kocham. piszę piórem albo redisówką - mam większe pole do popisu. a pisać lubię. dobieram kolor tuszu lub atramentu do koloru papieru. zazwyczaj jest to papier czerpany, dosyć gruby, czasem z przypalonymi końcówkami. a czasem zwykła kartka z zeszytu na której zakreślam kilka słów zwykłym niebieskim długopisem. piszę wszystko to, co chcę. wszystko to, co czuję i co my
19 sierpnia 2005, 02:15
wysle znaczy sie.
19 sierpnia 2005, 02:14
Napisz adres, wykres ci kartke.Jesli chcesz.
Synestezya
18 sierpnia 2005, 17:14
Ja chciałabym napisać list miłosny. Który nie zmieniłby nic. Którego zresztą nie wysłałabym. Ale nawet na napisanie go mnie nie stać. Przemycam za to małe, ciche, tęskniące półsłówka we wszystkim, co piszę. Ale to wszystko mało i trochę już tym przemakam. Niebezpiecznie.

Uwielbiam pisać. LISTY właśnie - zaufane, wykaligrafowane, a mimo to zdradzające impulsywność. Nie takie, które się czasem pisze, bo się musi, z grzeczności... Raz jeden zostałam zaskoczona przepięknym, osobistym listem, o przesłaniu niewiadomym.. Innych listów wyczekiwałam, codziennie patrząc za listonoszem, dupa. Nie przyszły już nigdy.

I wiesz, przypomniałaś mi, że... Muszę w końcu napisać list miłosny. List żałosny. Cóż.
Nadzieja.
18 sierpnia 2005, 12:00
ja kocham listy.. kocham pisać. I wierzyc w to ze czytając każdą literkę czytam częsć serca tej drugiej osoby :)

Normalnie dzisiaj sie do ciebie uśmiechnę promienniej jeszcze niż zawsze :*
18 sierpnia 2005, 09:22
Gdy czytalam ta notke, doszlam do wniosku, ze musze napisac taki List, przez duze \"L\"
żyleta=)
17 sierpnia 2005, 12:00
listy... zawsze gdy czytam te pozytywne pojawia sie uśmeich na twarzy.. nawet mam gdzieś listy miłosne... z podstawówki od kolegi.. :)))
pozdrawiam!:*
szogun
16 sierpnia 2005, 16:46
Ja nie toleruje e-maili nie wiem czemu, ale bardzo żadko je pisze, za to dużo częsciej pisze Listy.
Tu sie z Tobą zagadzm , taki list jest cenny.
Również zbieram listy, kartki, liściki od najdawniejszych czasów i one są ze mna do dzisiaj, pocieszają mnie kiedy jest mi smutno i są dla mnie najwiekszym skarbem, bo dzięki nim utrzymuje kontakt z ludźmi z najdlaszych końców Polski.
Mimo, że ta myśl nie jest kierowana do mnie, dziękuje ci za nią.
Wzbudziła ona we mnie wiele reflekcji na ten temat :)
Neophyte
15 sierpnia 2005, 19:05
W zyciu nie napisałe, ani nie otzrymałem żadnego listu... I jakoś żyje ;)
Neophyte
15 sierpnia 2005, 19:05
STOP! COfam, raz dziadek mi przysłał przepis na śliwowicę :D
pufka
15 sierpnia 2005, 18:29
ja piszę listy do jednej osoby...
neila
15 sierpnia 2005, 17:56
Znam to uczucie, kiedy patrzę na kopertę zaadresowaną właśnie do mnie. Obracam ją w dłoniach, obserwuję litery układające się na moje imię i nazwisko, adres, miasto... delikatnie rozrywam papier, wyjmując jakąś kartkę... czasami jest to delikatna papeteria, czasami wyrwana pośpiesznie kartka z zeszytu...
nie wiem co mają w sobie listy, że czytanie go sprawia nam radość. Może sam fakt, że komuś chciało się pisać DLA MNIE, że te słowa są TYLKO do mnie?
Kiedy piszę list zawsze wyobrażam sobie minę adresata, który dostanie kopertę. Który obróci (albo i nie) w dłoniach kopertę... któremu da to radość.
15 sierpnia 2005, 16:13
Rzeczywiscie ciekawy temat: grafologia.. moze jak znajdę czas, też poczytam.. taaak te liściki.. ostatnio pełno ich wszędzie znajduję.. w jakichś podręcznikach, zeszytach, plecakach... pisane na lekcjach, sprawdzianach, jakiś szkoleniach czy dodatkowych kółkach... zawsze jest co poczytać i powspominać..
ten ostatni rodzaj znam dobrze.. tylko, ze pisane do szuflady...
a co do własnoręcznego pisma, to na walentynki moj kolega mi wysłał przyjacielską pocztówkę, ale wypisał Ją inny chłopak, bo On się wstydził swojego pisma..:D
wujaszek
15 sierpnia 2005, 11:51
Listy. -słowa wspomnień. Dobrze je mieć, i listy i wspomnienia... :-)
15 sierpnia 2005, 11:49
ja jestem w trakcie pisania jednego! :DDD Mam juz kurna ponad TRZYDZIESCI KARTEK! buehehe [biedny odbiorca!]
S od dołu? nie znam takiej osoby!:) [Krych pisze \"a\" od innej strony!:D]
A z wakacji wyslalam kurna 12 kartek!:D [tyle mi kasy poszlo!] ale bylam z siebie dumna :D Do tego kazda kartka byla caaaaaalusienka zapisana!:D Nie bylo wolnego miejsca :D Poza pozdrowieniami kazdemu napisalam śmieszną historyjkę :D [to było pod koniec pobytu w Sopocie, więc było o czym pisać! :D]
Tez mam specjalne miejsce na takie pamiątki :))) I co jakis czas lubie je przegladac ;)

Dodaj komentarz