Bez tytułu
Komentarze: 12
Ucieczka.
Bo to wszystko co nas otacza, to wszystko to jedna wielka ucieczka.
Patrzysz w telewizor i przemijasz. Z każdym kliknięciem, przełączeniem kanału, uciekasz od tego co chcesz przeżyć. Zostawiasz na potem. Nie marzysz, wszystko jest Tobie podane na talerzu, nie ma nic od siebie. Twoje pragnienia są pragnieniami narzuconymi Ci przez innych.
Cokolwiek robisz, uciekasz. Grasz, pieczesz bułeczki, zdzierasz bieżnik z opony hamując bezzasadnie przed światłami... To wszystko jest ZAMIAST. Bo to nie to, czego chcesz. Chcesz być gdzieindziej, chcesz zmienić coś w swoim życiu ale nie możesz. Nie możesz?
Boimy się rzyka.
Jasne, że się boimy! Ono nas paraliżuje. Nie mówię tu o pędzeniu 210 obwodnicą. To żałosne jest. Wiesz... powiedzieć jedno zdanie jest trudniej niż wcisnąć pedał do podłogi.
To też jest półśrodek. Spalają mnie one jak iskra spala ściśniętą tłokiem mieszankę. Tak się niekiedy czuję. Faza pracy. Ściśnięcie. Chce mi się wtedy wyć...
A my...
My zadowalamy się takimi półśrodkami. Jedynie muzyka jest czymś pewnym, wypełnia nas. Panią wypełnia, pana wypełnia. Jak w reklamie. Tylko takiej sparafrazowanej.
Cisza.
Wiesz, że ja nie umiem żyć w ciszy? Denerwuje mnie, nie umiem się z nią pogodzić. Gdyby mnie zamknięto w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu zapewne bym zwariowała w dość krótkim czasie. Wcześniej zdzierając gardło krzykiem. To najgorsza śmierć, taka, jakiej się obawiam. Bólu mniej. Szaleństwa.
A przecież... gdy robię to co chcę, gdy jestem tam gdzie chcę, przyzwyczajam się do niej. Cieszy mnie śpiew ptaków o poranku, szum delikatnie smaganej wiatrem tafli jeziora. Szum morza. Kochasz morze... Powiedz mi to. Ja chcę blisko niego umrzeć.
Jod naprawia mi górne drogi oddechowe.
Jak wracam potem do domu to przenoszę się ze spaniem do innego pokoju, tam, gdzie nie ma maszyn, gdzie nic nie szumi. Zamiast ze słuchawkami na uszach albo włączonym na Discovery programem o drugiej wojnie światowej zasypiam w ciszy, sam na sam z moimi myślami.
Nie pędzą tak bardzo wtedy.
Tam, w tym pokoju, jest cicho. A rano budzi mnie podobny śpiew ptaków jak ten, do którego zdołałam przywyknąć w miejscu, z którego wróciłam.
Ale orkiestra półśrodków szybko sprowadza mnie do punktu wyjścia.
Chciałabym aby tym co piszę, to, czym jestem, to co stanowię, pozwoliło mi nie korzystać z półśrodków. Chciałabym żyć pełnym życiem. Nie takim "pół".
CHCIAŁABYM MÓC MÓWIĆ WSZYSTKO TO, CZEGO SIĘ BOJĘ POWIEDZIEĆ. NIE UCIEKAĆ OD SAMEJ SIEBIE.
Mówiłam przecież, że ja jestem po drugiej stronie kartki. Jak jest skala od 1 do 10 to ja jestem w innej kategorii.
Nie chcę już dalej uciekać. Weź moją rękę. Poprowadź mnie tam, gdzie oboje tego chcemy. Gdzie nie chcesz. Gdzie nie można chcieć. Gdzie nie trzeba uciekać.
Uciekam... ZNOWU UCIEKAM.
Usmiechnij sie.
I pomysl, ze jak chcesz to mozesz.
I nie uciekaj za daleko.. Zreszta zawsze mozesz wrocic;*
Jesli zycie masz tlkyo dla siebie, to nie bądź egoistką - podziel się nim z kimś. Nie boj się okazac komus uczucia, pamietaj ze zyje sie raz. A powiedziec czasem to jedno zdanie... czasami moze byc za poźno.
Pozatym
zawsze pomysl trzy... albo razy trzydziesci zanim powiesz to jedno zdanie. Nie mysl o tym jakich slow uzyc, bo to bez sensu - i tak serce pozwoli Ci improwizowac. Pomysl o tym czy nie zranisz tym drugiego czlowieka. czy mowiac te slowa, czy jestes w stanie spedzic z nim reszte zycia. Wypobraz sobie Ciebie i jego dzieci z Tobą i wasz dom i prace i wspolne wieczory przy kolacji.
Potem dopiero powiedz to zdanie, a przyjdzie Ci mowic je łatwo. Bo choćbys się zatkała w polowie to z oczy tobie to bedzie mozna wyczytac.
Pewnie znowu pisze nie na temat.
Ale po prostu nie hcce abys uciekala od czegokolwi
Prawda...poza tym ,że boję się ogólnie ludzi ,najbardziej boję się tych na których naprawdę mi zależy ,boję się tych z którymi wiążą mnie jakieś uczucia ,czy emocje...
Boję się też mówienia im prawdy ,wychodzenia z ukrycia...prawdy powiedzianej tym ludziom prosto w oczy. Żeby się nie odwrócili ,żeby nie zrozumieli źle ,żeby nie wyśmiali ,żeby nie wbili noża w plecy...
Kocham morze...te zachody słońca ,wieczorny piach i trzepot skrzydeł mew.
W ogóle też się boję...wszystko mnie przeraża ,choć wydawałoby się ,że jestem twardy. Nieprawda. Wszystko co było przedtem to maska ,próba wyrzeczenia się strachu ,który jedynie się zbierał się cichaczem...
Weź mnie w kieszeń i zabierz ze sobą :)
Dodaj komentarz