Archiwum listopad 2005


lis 30 2005 Bez tytułu
Komentarze: 9

Zlizuję słone, zagryzam gorzkim.
Niechże ktoś mi posłodzi.

***

Jestem tu,
każdym pieprzykiem na ciele,
dodając sobie pikanterii.

Rozgryź mnie,
obiecuję nie drapać w gardło.

ava : :
lis 29 2005 faq
Komentarze: 16

Wszystko, poza horyzontami, mam ciasne.

ava : :
lis 28 2005 Bez tytułu
Komentarze: 7

Są ludzie, którzy codziennie przeżywają coś dla nas, szarych, niezwykłego.
Co dzień ktoś wyjeżdża z pociągu mknącego w tunelu pod kanałem La Manche i musi zmieniać pas jazdy z prawego na lewy.
Co dzień ktoś myje okna budynku, który jest tak wysoki, że na samą myśl o widoku z dachu mój paniczny lęk wysokości daje o sobie znać dewiacją samopoczucia.
Co dzień ktoś wchodzi na szczyt Kilimandżaro.
Co dzień ktoś komuś mówi "zostanę matką".
Co dzień kontroler ruchu lotniczego sprowadza na ziemię bezpiecznie kolejny samolot.
Co dzień rodzi się dziecko.
Co dzień ktoś ścina drzewo siekierą.
Co dzień ktoś znajduje na ulicy 50 złotych.
Co dzień autor zapisuje wers lub zdanie, które potem będzie czytane przez miliony.
Co dzień ktoś chodzi po śniegu, po którym nikt jeszcze nie stąpał.
Co dzień odławiana jest taaaaka ryba.
Co dzień ktoś widzi Chiński Mur z iluminatora statku kosmicznego.
Co dzień...

Nasza codziennośc nie jest taka niezwykła. Czyżby?

Nasze życie nie toczy się na bezludznej wyspie. Nasze interakcje, każda sekunda rozmowy, patrzenia w oczy, zwykły-niezwykły uśmiech, to wszystko, czym jesteśmy i co robimy wpływa na innych.

Bo co dzień czynimy coś, co zmienia świat wokół nas. Nie widzimy tego, że wystarczy do tego nasza obecność, której moc zmienia rzeczywistośc, daje innym ludziom radość, smutek, ciepło i lęk. Czynimy ludzkość.

I to jest niezwykłe.
***

"Sam nie wiem,
jak to możliwe,
że aż tyle Cię było.
Wszystko już Twoje.
Ściany oddychały wraz z Tobą,
to wydymając się wgłąb pokoju,
to znów wracając do siebie.
Głębokie oddechy,
którym nie mogłem dorównać
pełnią i spokojem.
Okna patrzyły na świat
Twoim zzieleniałym nieco błękitem oczu, odbijając drzewa,
które szumiały niby morze;
a dywan,
po którym miękko stąpałaś,
przyjmował pokornie Twój ciężar, wyciszając kroki.
Wszystko zżyło się już z Tobą.
Żyło Tobą.
Żyłem i ja.

To była długa noc.
Jedna z dłuższych,
jakie zdołałem w swym życiu zapamiętać.
Odurzony Tobą, leżałem wśrod Ciebie,
gdzieś pomiędzy ręką lewą i prawą nogą.
Wszystko było pierwsze,
choć z nazwy już znane.
Miękkie usta, nagie ramiona,
pełnia bioder; cała Ty.
Weszłaś mi niepostrzeżenie w krwioobieg,
tak, jak się wchodzi do siebie do domu,
bez pukania, czy dzwonienia,
zaszumiałaś w głowie,
pocieplałem.

A teraz, gdy Ciebie nie ma,
tęsknią do Ciebie moje ściany, okna, dywan.
Tęsknię i ja. "

Cholera, dlaczego to znów musi się odbijać histeryczną czkawką?

ava : :
lis 23 2005 Bez tytułu
Komentarze: 23

Otworzyłam się dla Ciebie,
otwierając okno na Twój świat.
Jestem gotowa, gotowa, abyś grzał
moje wszystkie zimne końcówki,
które marzną nierozsądnie i niezrozumiale.
Jesteś, więc grzej,
grzej w ciasnym i zdecydowanym uścisku.
Złóż ręką pieczęć na biodrze i powiedz, że znasz skądś te wszystkie ruchy,
które mi robisz i powiedz jeszcze,
że znasz je już od dziecka.
Pokaż, że urodziłeś się z niezwykłymi palcami,
które mają na mnie patent,
a moje ciało odpowie Ci wdzięcznym ciepłem i obietnicą spełnienia.
Uwierzę wtedy we wszystkie przypadki, które nas ku sobie pchały.
Bezimienne przypadki,
w których istnienie dotąd nie wierzyliśmy oboje.
I podam rękę tym wszystkim pojedynczym nocom,
podczas których niecierpliwie czekam
na imienne ranki, popołudnia,
kiedy to kładziemy sobie słowem dłonie w najczulsze z możliwych miejsc.

A póki co, literuję Cię zdrobniale w Twojej nieobecności i pozostaje mi śnić o tych wszystkich kolorowych sukienkach.
Sukienkach, których przydługie zamki pomożesz mi kiedyś zapiąć; pozostaje mi śnić o tych sukienkach,
z których mnie niedługo rozbierzesz.

Było z dedykacją dla Pana T., teraz wylądowało i tutaj.

PS. Dzisiaj jestem wredna. Bardzo.

ava : :
lis 13 2005 Bez tytułu
Komentarze: 23

Posłuchaj brzmienia mego ciała
i powtórz mój rytm, wybijając go sobą.

ava : :